piątek, 9 stycznia 2015

Witam, dzisiaj zamieszczę kawałek mojego opowiadania. Tytuł wziął się z mojego podpisu na https://www.facebook.com/StowarzyszenieFantasy :)




Ever


Jej początkiem był  końcem  wielu…
W dniu gdy otworzyła swe lodowato niebieskie oczy rozpętała się wojna. Zrodzona z miłości tak niepoprawnej iż poruszyła obydwa królestwa. Zderzenie dwojga  tak diametralnie różnych światów stworzyło małą bezbronną istotkę. Czerwone włosy kolorem przypominające piekielne ognie świata jej ojca, blada cera, niebieskie oczy tak charakterystyczne dla gatunku jakim była jej matka. Czy ma szanse przetrwać w tym świecie? Osamotniona, pozbawiona rodziny, znienawidzona przez anioły i demony. Kim jest? Czy możliwe aby odnalazła swoje miejsce? Jeśli tak, to gdzie? W niebie, piekle, czy tu na ziemi?
….
-Bo gdy zasłonisz oczy polegasz tylko na słuchu! Ev do cholery weź się w garść ile można Ci tłumaczyć to samo?!
-Staram się!- warknęłam w odpowiedzi. Siedzimy w samym środku tego zadupia przez cały dzień! Mam już dość.
-Ever, proszę Cię. Zamknij oczy, włóż zatyczki do uszu i skup się. Ten jeden jedyny raz zaufaj mi.
Z westchnieniem spojrzałam na Shay'a i wywróciłam oczami.
-Dobrze.-powiedziałam cicho i zrobiłam to o co mnie prosił. Skup się, to nie jest trudne. Jak wyłapać cokolwiek będąc pozbawionym dwóch najważniejszych zmysłów?! Uspokój się. Czuje lekki powiew wiatru który przynosi ze sobą zapach Shay'a, podnoszę dłoń do góry aby wyczuć czy zdołam go przechytrzyć. Kakofonia kolorów zalała mój mózg, milion drobnych igiełek wbijających się w skórę. Z lewej!
-Tak! -wykrzyknęłam gdy odparłam atak Shay'a, zdjęłam opaskę i wyjęłam zatyczki.
Stał z wyrazem podziwu na twarzy
-Myślałem, że się nie uda. Ev...
-Wątpiłeś?-zachichotałam-Nie martw się ja też.
Obdarzył mnie swym najlepszym uśmiechem i parsknął.
-Wracajmy mała, zrobiło się późno - Odwrócił się i ruszył w stronę domu. Dom, czy mogę tak nazwać tą małą chatkę w której mieszkamy jak w klatce? Jest nas pięcioro, pięcioro wyrzutków z których nikt nie chce znać. Dlaczego? Wytłumaczę. Anah- najstarsza z nas, zapewne o  wiele więcej stuleci niż próbuje nam wmówić, za czasów swej świetności była najlepszą czarownicą ziemi po tej stronie świata lecz pewnego dnia coś poszło nie tak z jej zaklęciem, została wrobiona i nigdy nie zdradziła nam szczegółów swej porażki. Path- siostra Anah, w sumie nic nie przeskrobała lecz podążyła za siostrą. Swen- oh no tak słodki Swen, jest łącznikiem. Łącznikiem między światem ludzi a piekielną otchłanią, w imię Lucyfera podpisuje pakt ze śmiertelnikami. Naraził się samemu panu piekieł ratując od utraty duszy młodą kolumbijkę.  Shay- Nikt do końca nie wie kim jest, wydaje się wszechmogący i idealny w każdym aspekcie. Jest strasznie zmienny, w jednej chwili żartuje i śmieje się razem z tobą a w drugiej atakuję Cię zasypując twój umysł obrazami. Swen mówił, że słyszał o Shay'u będąc jeszcze stałym bywalcem piekielnych salonów, wiele dusz potępionych na wspomnienie o nim milkło, wspomniał też że to dlatego iż Shay jest powodem ich pobytu tam. Wysłał ich do piekieł. Jak? A więc nasuwa się jeszcze jedno pytanie. Jak ja tu trafiłam? To mało skomplikowane, Shay w czasie mrocznej wojny uratował mnie od unicestwienia. Tak, wstawił się za mną u najwyższych, przerażające wiem. Twierdził, że widzi we mnie potencjał i że mogę być naprawdę potężna. Żaden z nich nie mógł odrzucić tak interesującego argumentu. Każdy z nich chciałby aby ktoś potężny wstąpił w jego szeregi. Ale ja? Potężna? Jestem słaba, niewyobrażalnie słaba. Nie potrafię znieść dużej ilości bólu. Shay mówi, że to dlatego, że jestem jeszcze tak młoda. Mam dopiero 12 lat, ludzkich marnych lat.
-Pośpiesz się Ev! - Shay wyrywa mnie z zamyślenia.
-Idę! - odkrzykuję i rzucam się biegiem za nim.


II

W dniu moich 18-nastych urodzin Anah spaliła naszą chatkę. Jak? W bardzo prosty sposób próbowała odpalić świeczki na torcie. Magią. Zostaliśmy bez niczego. Tylko to co każdy zdołał złapać w szaleńczym biegu w ucieczce przed ogniem. Path rzuca się na Anah z pięściami krzycząc coś o zemście bogów. Swen gotuje się z wściekłości gdyż spalone zostały wszystkie jego kontrakty i teraz będzie musiał je odnawiać. Shay jak zwykle spokojny wpatruje się w zgliszcza domku. A ja? Nawet nie wiedząc kiedy osunęłam się na kolana i zaczęłam cicho szlochać. Co my teraz zrobimy? Nasza mała klitka była nam domem. Co teraz poczniemy? Oh Bogowie. Jak przez mgłe docierają do mnie dźwięki oszalała z przerażenia Anah szlocha i wykrzykuje przeprosiny.
-Ev- usłyszałam delikatny głos Shay'a.  Spojrzałam na niego niewidzącym wzrokiem. Chwycił mnie za ramiona i wypowiedział spokojnie tylko trzy słowa
-Widocznie już czas

cdn.

wtorek, 18 listopada 2014

A więc oto moi kochani początek mojej twórczości :)

Lilith
Lilith. Spytasz więc - rzecz oczywista kim jest Lilith? Otóż to, problem tkwi w tym, że do końca nikt tego nie wie. Nikt nie jest w stanie pojąć jej piękna oraz wiedzy, jaką z łatwością może przekazać wielu... Metr sześćdziesiąt trzy czystej dobroci. Ale… No właśnie jest pewne ale. Lilith posiada w sobie klątwę, klątwę z którą została wyrzucona z nieba. Tak, Lilith była aniołem, w dodatku jednym z najlepszych, najpiękniejszych oraz najbardziej szanowanych aniołów. Więc zasadnicze pytanie- Co się stało? Pewnego dnia Lilith popełniła błąd. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to iż popełniając ten błąd wiedziała co ją czeka. Wiedziała że jeśli zrobi go to klątwa będzie ciążyć jej do końca jej dni na ziemi. Mimo to, nic jej nie powstrzymało. Przywróciła życie śmiertelnikowi, nie było już dla niego szans, technologia nie dotarła jeszcze tak daleko aby w momencie gdy ciało jest tak zdewastowane mogła sprawić że uzdrowieje.  A ona mogła i zrobiła to. Dlaczego? Co takiego było w tym śmiertelniku, że przez niego skazała się na marne życie na ziemi przez wieczność? A klątwa którą nosi w sobie jest okrutna. Jest aniołem a w głębi jej serca kryje się mrok, który rozrywa jej duszę za każdym razem gdy stara się być dobra, ale nie potrafi inaczej. Oh Lilith, piękna Lilith czemu to zrobiłaś?

Rozdział I
Nowy początek

Odkąd opuściła bramy niebios minęło już kilka lat, a nic się nie pozmieniało. Nadal jest tak samo zagubiona i samotna jak była na początku. Jedyne co się zmieniło to jej doświadczenie, obserwując świat z góry widziała że jest okrutny, ale nie myślała że aż tak. Ludzie są niewdzięczni i fałszywi, każdy pragnie więcej i więcej dla siebie. Nie obchodzą ich losy nikogo innego oprócz ich samych. Widząc małą brudną ukrytą za poszarpanymi ubraniami dziewczynkę wyzywali ją, pluli na nią ,bili mówiąc że przyniesie do nich zarazę, nieświadomi tego że to nie możliwe. Ona nigdy nie będzie chora fizycznie, zawsze się uzdrowi, jedyne szkody jakie pozostaną na zawsze to te psychiczne. A one niszczą od środka. Więc unikając ludzi za wszelką cenę włóczyła się po świecie, jedząc to co znalazła, czyli zazwyczaj bardzo mało. Zapomniała już jaka jest piękna i mądra. Zapomniała, że kiedyś żyła inaczej. Liczyło się tylko tu i teraz, aby przetrwać. Często zastanawiała się czy było warto. Uratowała kiedyś, w innym życiu młodego chłopca. Teraz musi mieć około 19 lat. Dlaczego to zrobiła? To był instynkt, nic innego się nie liczyło. Zawsze odpowiedź brzmi tak samo - nie, nie żałuję. To była zima, dzień jak każdy inny, Lilith znajdowała się wtedy w północnej części skandynawi. Pod osłoną nocy przemykała się wśród statków kupieckich. Potrzebowała jedzenia gdyż od kilku dni żyła tylko o samej wodzie. Jej dusza płakała na samą myśl o kradzieży a druga strona podkuszała ją do tego. Wiedziała, że jeśli to zrobi będzie cierpieć katusze, dlatego że w pewnym stopniu będzie zadowolona. Lecz jeśli nie zje chociaż kromki chleba może umrzeć jeszcze tej nocy. Potrzeba biologiczna wzięła nad nią górę, więc podkradła się do jednego ze statków. Był malutki, miała nadzieje że z powodu jego wielkości będzie miał małą załogę i może nikt jej nie zauważy. Jak bardzo się myliła. Jej sprytne dłonie z łatwością otworzyły małe okienko prowadzące do spiżarni statku. Było tak małe że Lilith ledwo się zmieściła. Z hukiem upadła na drewnianą podłogę statku i z przerażeniem wyczekiwała czy ktoś ją usłyszał.
Gdy po minucie nadal nikt nie pojawił się w drzwiach do pomieszczenia wstałała i rozpoczęła poszukiwania czegoś do jedzenia. ta spiżarnia nie wyglądała tak jak inne które widziała na wielu statkach. Na jej środku stał duży stół a dookoła niego krzesła zbite z palet. Na stole stał jakiś alkochol i były porozrzucane karty do gry. Lilith nie przestawała szukać, głód zamroczył jej umysł tak bardzo że nie spostrzegła w którym momencie w domniemanej spiżarni pojawiło się około dwudziestu wikingów. Skąd mogła wiedzieć że akurat trafi na wikingów. Gdy podniosła głowę do góry pisnęła i bezmyślnie rzuciła się do ucieczki starając się przemknąć między nimi. Była tak malutka przy nich że było to możliwe. Gdyby nie to że jeden z nich aktualnie przykucnął i złapał ją za rękę.
-Mam ją - wykrzyknął. Lilith zbladła i bezradnie zaczęła szlochać. Próbowała się szarpać ale wtedy mężczyzna który ją złapał chwycił ją mocniej więc nie mając wyboru starała się uspokoić.
-A co to za przybłęda panowie? -Spytał donośny głos dochodzący od wejścia.
-Wkradła się, złodziejka! - wykrzyknął jeden. Lilith wybuchła głośnym płaczem.
-Panowie, proszę trochę kultury przy damie- odezwał się ten sam głos który przed chwilą nazwał ją przybłędą-Zachariaszu puść ją.
-Ale Angusie!- sprzeciwił się mężczyzna który trzymał Lilith
-Już! - powiedział stanowczo ktoś o imieniu Angus
Wielkie silne łapska puściły dłonie drobnej Lilith i ta upadła na ziemię. Starała się skulić ale ktoś do niej podszedł i podniósł jej brodę. Ujrzała mężczyznę o tak niesamowicie zielonych oczach, wielkiego jak na wikinga przystało i próbowała się cofnąć.
-Nie bój się mnie, jestem Angus. Co robisz w takim miejscu jak to? -Spytał się w międzyczasie podnosząc Lilith do pozycji stojącej.
-Ja przepraszam-odezwała się cicho-ja tylko chciałam coś zjeść-mruknęła i zaczęła się trząść. Angus roześmiał się tak głośno że aż się wzdrygnęła.
-Panowie, tak ją przeraziliście że nie może przestać się trząść, wynoście się. A ty mała przybłędo usiądź a ja zaraz dam Ci coś do jedzenia dobrze?-
posadził ją przy stole w czasie jak reszta opuszczała pomieszczenie i z skrzyni wyjął talerz i wyszedł na chwilkę. Po tym jak wrócił postawił na stole przed Lilith porcelanowy talerzyk pełny owoców morza. Od razu zabrała się za jedzenie. Angus tylko na nią patrzał i chichotał. Bała się go, ale dał jej coś budziło jej zaufanie w Angusie, tak jakby znała go już dawniej w innym życiu. Gdy już zaspokoiła głód i podniosła swe oczy na wciąż wpatrującego się w nią Angusa odezwała się
-Dlaczego?- spyała cichutko łamiącym się głosem
-Dziewczyno! Ja też jestm człowiekiem, mam serce.
-Ale…
-Tak wiem, oni prawdopodobnie go nie mają-kiwnął głową w stronę w którą przed chwilą poszli Ci ''źli,, goście. Na twarzy miał wymalowaną pogardę dla nich.
-Co Cię tu przywiało? Jakie bezlitosne wiatry sprowadziły Cię w te niegodne Boga strony mała…
-Lilith- szepnęła
-Mała Lilith- dokończył Angus
-Ja… byłam głodna i już dłużej nie mogłam, ja przepraszam.
-Przestań, już rozumiem. Masz gdzie pójść?- spytał patrząc na jej obszarpane łachmany z litością. Pokręciła delikatnie głową.
-Ehhhh. Co by z tobą zrobić mała Lilith? Co - zastanawiał się na głos
Lilith objęła się ramionami i milczała.
-W sumie przyda się mi pomoc… Już wiem ! - krzyknął
Lilith wzdrygnęła się przerażona
-Zostaniesz tu z nami co mała? Przyda mi się pomoc na tej łajbie. Zgadzasz się? -spytał z najszczerszym uśmiechem jaki Lilith widziała odkąd trafiła na ziemie. Spojrzała się na niego zdziwiona, kim jest ten człowiek? Jest zupełnie inny niż Ci ludzie których widywałam ostatnimi czasy.
Czy on zwariował, czy też mówi poważnie. Patrzała na niego wielkimi ze zdziwienia oczami i jakaś niezrozumiała siła sprawiła, że pokiwała niepewnie głową. Angus ucieszył się niezmiernie, zabrał Lilith do jednej z kabin niedaleko jego miejsca spoczynku aby "nikt jej nie niepokoił" jak to uznał. Dał jej nowe ubrania przepraszając że są one męskie, pokazał jej niewielkie cudo które nazwał Axel II- statek mały aczkolwiek piękny pod każdym względem, zdobiony wieloma płaskorzeźbami a ściany pomiędzy kabinami i wieloma innymi pomieszczeniami rzucały się w oczy niczym niewielkie diamenty obrazy piękne jak zachód słońca. Lilith nigdy nie pomyślała, że trafi w takie miejsce. Tak zaczęła się jej przygoda z Angusem i jego załogą. Każdy kolejny dzień był dla niej zaskoczeniem.

II

Pierwszego dnia po wypłynięciu na głębokie wody Lilith nie czuła się zbyt dobrze. Wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza lecz to co zobaczyła przerosło jej oczekiwania. Woda, tylko woda, fale i kołysanie. To nie służyło dobrze jej ludzkiemu organizmowi i w pierwszej chwili gdy poczuła powiew chłodnego powietrza odetchnęła z ulgą. Na pokładzie kręciło się wielu z tych złych typów, którzy po bliższym poznaniu okazali się wcale nie tacy okropni. Jednym z najmilszych ludzi na statku okazał się Seth, który wiekiem przypominał wiek ciała Lilith czyli około 18 lat. Seth starał się cały czas być przy niej i pokazywać jej jak wygląda życie na Axelu II, Angus obserwując to kiwał tylko aprobująco głową. Złączyła się z nimi więzią, tak silną że nawet w ogromnym królestwie niebieskim nie czuła czegoś podobnego. Przyjaźń, niby prosta relacja a jak trudna do opisania. Było jej dobrze, pracowała pilnie aby okazać Angusowi swoją wdzięczność


(Ciąg dalszy nastąpi :) )

Witam.
Jest to mój pierwszy blog, który poświęcę aby pokazać wam świat moimi oczami :) 
Zamieszczać tu będę drobnostki związane z moimi zainteresowaniami jak i również moje opowiadania.
Mam nadzieje, że mój blog przypadnie Ci drogi czytelniku do gustu.